BLOG ARCHIVES

  • RODE PODCASTER

    AUTHOR: // CATEGORY: Blog

    No Comments

    Zawsze mówimy, że nie ma co za szybko technicznie inwestować w podcasting. Po pierwsze, ze deklarujemy żeby nagrywać na byle czym, a potem dopiero, jak załapiemy bakcyla, np. po paru latach możemy sobie sprawić coś lepszego do nagrywania. Są dwie szkoły – mieć mobilne „nagrywajko” albo mikrofon stacjonarny. No, w sumie istniej 3 opcja, czyli mieć to i to. Ale jeśli ktoś szuka jakiegoś dobrego mikrofonu, polecamy RODE Podcaster – prosty w użyciu mikrofon z charakterystyką częstotliwościową zoptymalizowaną pod kątem przenoszenia ludzkiego głosu, wskaźnikiem LED informującym o jego aktywności, wbudowanym wzmacniaczem słuchawkowym. I co ważniejsze, można go podłączyć za pomocą kabla USB. Więcej informacji pod obrazkiem.

    WIęcej INFORMACJI

  • NIENAWIDZIEĆ – TO BRZMI DUMNIE

    AUTHOR: // CATEGORY: Blog

    No Comments

    Cał­kiem nie dawno mi­nęło sześć lat pol­skiego pod­ca­stingu, ty­siące go­dzin spę­dzo­nych przy mon­tażu, setki go­dzin spę­dzo­nych przy słu­cha­niu, dzie­siątki słu­cha­czy i tylko trzy ro­dzaje kom­pu­te­rów. A w za­sa­dzie dwa „Pe­cet” i Ma­cin­tosh. Niby nic, na oko nie wiele nas dzieli, bo ekran, kla­wi­sze, pro­gram, ale to tylko złudne wstępne my­śli. Sprawa jest bar­dziej po­ważna.
    Hej­ter­stwo {HATE – od an­giel­skiego wy­razu nie­na­wi­dzić} , które w pol­skiej sieci roz­wi­nęło się do gra­nic ab­surdu, a na­wet ma stronę in­ter­ne­tową z na­czel­nym hej­te­rem Ogrod­ni­kiem. Za­tem dziś tro­chę mniej o pod­ka­stach, tro­chę wię­cej o lu­dziach i ich maszynach.

    Po­wszechna nie­na­wiść do Apple’a jest bar­dzo łatwo wy­tłu­ma­czalna. Ma swoje źró­dło w po­czu­ciu wy­raź­nej niż­szo­ści prze­wa­ża­ją­cej czę­ści na­szego spo­łe­czeń­stwa. Ot tak na za­sa­dzie prze­kory, jak się cze­goś z nad­gry­zio­nym sprze­dało np: 20 mi­li­nów sztuk, to Po­lak po­wie, ale ci lu­dzie głupi, lecą na lep. Ja tam wolę mo­jego 8 let­niego Think­Pada albo No­kię na Sym­bia­nie, a po­tem pła­czą, że na­pi­sał swoją pracę za­li­cze­niową na cze­lad­nika i i i i… mu się za­wie­siło i musi od nowa. …nie wspo­mi­na­jąc już o fe­ty­szu ko­de­ków, ste­row­ni­ków. Cóż, może np: ta­kiego Ogrod­nicka to wła­śnie czyni męż­czy­zną, że po­trafi z wie­lu­set re­kor­dów wy­ło­wić wła­ściwy ko­dek… cza­sem żałuję, że na Macu jest tak do bólu pro­sto, wszystko cho­dzi i nie mam się jak wy­ka­zać przed uko­chaną, cięż­kie życie Ma­cU­sera… Dziś oso­bi­ście, na­wet za bar­dzo, bo brzy­dząc się wspo­mnianą hej­ter­ską stroną, mimo wszystko na­pi­sa­łem coś na niej, bo jak to mój Oj­ciec ke­idyś mo­wił, „krew mnie za­lała”, że czło­wiek może za­bić tylko dla­tego, że mam in­nego ko­loru klawiaturę.

    (…)Je­śli kie­dyś za­sta­na­wia­li­ście się, co od­róż­nia Ap­ple od do­wol­nej sekty, to daj­cie so­bie spo­kój z łama­niem głowy. Wi­taj­cie w świe­cie, gdzie naj­głup­szy bzdet ura­sta do rangi re­li­kwii – pod wa­run­kiem, że za­wiera wła­ściwy Sym­bol. (…)

    A oto wpis, mam na­dzieję, że wy­ra­zi­łem się czy­tel­nie i w miarę obiektywnie.

    Pierw­szy raz coś tu pi­szę, tro­chę się brzy­dzę po­zio­mem dys­ku­sji, za każ­dym ra­zem kiedy tu wpa­dam, ale na­pi­sze co my­ślę. Pen­wie to nic nie zmieni, ka­my­czek do ogródka Ogrod­nicka jeno wrzucę…
    Mam lata pra­wie 40, i od pra­wie 20 lat uży­wam macz­ków. Z opisu więk­szo­ści z was je­stem pe­da­łem, ga­dże­cie­rzem, fan­bo­jem, na utrzy­ma­niu ro­dzi­ców, z gru­bym port­fe­lem. A i de­bi­lem. Wiel­kim De­bi­lem.
    Źle mi z tym. Bar­dzo. Po pierw­sze, że Po­lacy maja ten­den­cje do oplu­wana się w in­ter­ne­cie, żad­nych rze­czo­wych roz­mów – byle do­wa­lić, byle do­ko­pać. Ano­ni­mo­wość ko­cha szambo. (nie za­uwa­ży­łem ta­kiego mier­nego po­ziomu dys­ku­sji i ta­kiej nie­na­wi­ści np na fo­rach niemieckich/irlandzkich/angielskich w te­ma­cie Ap­ple).
    Źle mi z tym.
    Mam pra­wie 40 lat i mam w domu z tu­zin macz­ków. No­wego MBP, ale i 12 let­niego Pi­smo Lap­topa – wszystko śmiga ład­nie. Za­tem je­stem tu­zin­ko­wym pe­da­łem, wciąż na utrzy­ma­niu ro­dzi­ców. Je­stem za­pa­trzony w wujka Stiwa, i z wy­pie­kami cze­kam na każdy Key­note – tak to jest wg więk­szo­ści z was.
    Wiem, ze pan Ogrod­nick robi so­bie jaja, pod­bu­rza spe­cjal­nie lu­dzi, pi­sze że utrzy­muje kon­wen­cje pasz­kwi­lową bloga, ale nie tylko u niego, ale pod każ­dym in­nym ap­ple wpi­sem, gdzie­kol­wiek, na ja­kim­kol­wiek por­talu po­ziom roz­mów, i po­ziom dys­ku­sji, i nie­na­wiść do ap­ple jest taki sam. Dla­czego. Dla­czego nie mogę mieć kompa za 12.000pln, je­śli mnie na niego stać. Mam tu­zin macz­ków – bo chce być lep­szy, czy dla tego, ze lubię?

    Bar­dzo źle mi dziś, nie chcia­łem wcho­dzić do sadu Ogrod­nika, ale chcia­łem spraw­dzić co no­wego w MBP i klik­nęło mi się złą zakładkę…i wy­lą­do­wa­łem w ogródku, Ogrod­nika.
    Nowy MBP żadna re­we­la­cja, mia­łem na­dzieję, ze pod­mienę mo­jego 4 let­niego MBP na tego, ale jesz­cze nie czas. Stać mnie. Lu­bię ap­ple. Lu­bie MS – bo tam pra­cuje kilku mo­ich do­brych kum­pli, któ­rzy m.in pro­jek­tują MS of­fice dla maczka. Oni mnie nie oplu­wają, a ja mam do nich sza­cu­nek, m.in za to, że są silni, że ani MS ich za bar­dzo nie lubi – ani ap­ple – są na spa­lo­nej ziemi. Ale ne trzeba się ko­chać, ale trzeba się sza­no­wać. Ap­ple może nie prze­pada za PCtow­cami, ale ich nie opluwa i szy­dzi.
    Wiem, już pi­sa­łem, że Pan Ogrod­nik pi­sze w żar­tach wszystko, tak przy­naj­mniej tłu­ma­czy się czę­sto, ale my­ślę że robi dużą krzywdę ta­kim szy­der­czym pi­sa­niem. Można nie lu­bić ap­ple, sam stra­ci­łem serce do ap­ple z mo­men­tem przej­ścia na In­tela, i choć by­łem w Cu­per­tino, cho­dząc po In­fi­nite Loop, to to nie było to, czego ocze­ki­wa­łem. Lu­bie to co ro­bię, i naj­bar­dziej to lu­bię ro­bić na macz­kach – dla­tego bar­dzo mi źle, ze ktoś mnie na­zywa de­bi­lem, funboyem…sami wie­cie. A je­stem taki jak wy, tylko mam inny kom­pu­ter. Co bę­dzie da­lej? Ude­rzysz mnie, nie po­dasz ręki na im­pre­zie, oplu­jesz tylko dla tego że mam coś czego ty nie masz, bądź nienawidzisz?

    Sza­nuje Ogrod­nika za po­dej­ście do te­matu, że pró­buje, obala mit Jabłka, ale w spo­sób jaki to robi – kwa­śny jest jest mi i nie do smaku komentarze…

    Sza­cu­ne­czek dla tych co sza­nują in­nych tylko dla tego, że są inni…

    I to tyle. Pod­ca­sting po­wi­nien łączyć, i nie ważne, że iRob Ko­es­sling z An­glii mon­tuje swoje od­cinki na blaszaku- jak więk­szość z nas zresztą, a Prze­mion z Ho­lan­dii ma sre­brzy­stego maczka. My­ślę, że tego typu ani­mo­zje nas nie do­ty­czą, że wię­cej nas łączy niż dzieli, ale mimo to cza­sem za­uważa się an­ta­go­ni­zmy oraz skrajne opi­nie. Oby tych jak najmniej.

    Z wy­ra­zami po­nad­hej­ter­skiego sza­cunku | Filip

    Link

  • WIZYTA U PSYCHOLOGA

    AUTHOR: // CATEGORY: Blog

    No Comments

    Jeden z na­szych pi­szą­cych re­dak­to­rów, który także pro­wa­dzi swój pod­cast, otrzy­mał list od słu­chaczki. Przy­toczmy za­tem na po­czą­tek jego kawałek.

    Wi­taj, słu­cham cię od dawna, ale ostat­nio na­szło mnie py­ta­nie – dla­czego? Pod­kast – cie­kawy pro­jekt, cie­kawy po­mysł. Co tobą kie­ruje, że ga­dasz do mi­kro­fonu? Czy to jest ta nie­po­ko­jąca elek­tro­niczna sa­mot­ność, ten nie­wi­dzialny tłum po­ten­cjal­nych fa­nów, któ­rych pró­bu­jesz wcią­gnąć w swoją grę? A może jest to syn­drom chiń­skiej pralni? Oni piorą na­sze brudy, a my ich. I to ko­chamy. A może twoje ga­da­nie to ta­kie spo­tka­nie u psy­cho­ana­li­tyka. Ty mó­wisz, on słu­cha – i jest ci le­piej. Co? Co w tym jest cie­ka­wego, że lu­dzie chcą żyć życiem in­nych, wie­dzieć o to­bie co ty­dzień, co­raz wię­cej?
    Re­to­ryczne py­ta­nia – nie mu­sisz odpowiadać. 🙂

    Od­po­wiedź. Nie mu­szę, ale spróbuje…

    Jesteś tutaj: Strona główna
    Wizyta u psychologa
    | Filip on 5 lipca 2011 | Felietony

    Jeden z na­szych pi­szą­cych re­dak­to­rów, który także pro­wa­dzi swój pod­kast, otrzy­mał list od słu­chaczki. Przy­toczmy za­tem na po­czą­tek jego kawałek.

    Wi­taj, słu­cham cię od dawna, ale ostat­nio na­szło mnie py­ta­nie – dla­czego? Pod­kast – cie­kawy pro­jekt, cie­kawy po­mysł. Co tobą kie­ruje, że ga­dasz do mi­kro­fonu? Czy to jest ta nie­po­ko­jąca elek­tro­niczna sa­mot­ność, ten nie­wi­dzialny tłum po­ten­cjal­nych fa­nów, któ­rych pró­bu­jesz wcią­gnąć w swoją grę? A może jest to syn­drom chiń­skiej pralni? Oni piorą na­sze brudy, a my ich. I to ko­chamy. A może twoje ga­da­nie to ta­kie spo­tka­nie u psy­cho­ana­li­tyka. Ty mó­wisz, on słu­cha – i jest ci le­piej. Co? Co w tym jest cie­ka­wego, że lu­dzie chcą żyć życiem in­nych, wie­dzieć o to­bie co ty­dzień, co­raz wię­cej?
    Re­to­ryczne py­ta­nia – nie mu­sisz odpowiadać. 🙂

    Od­po­wiedź. Nie mu­szę, ale spróbuje…

    Wizyta u psychologa

    Jest nas nie­wielu, może 50-70 osób, które przy­zwy­cza­iły nas do mó­wie­nia o so­bie. Jest nas nie­wielu, ale to nie prze­szka­dza. Ale co tę grupkę, cał­ko­wi­cie so­bie ob­cych osób zmo­ty­wo­wało do pro­wa­dze­nia pod­ka­stu? Od­po­wie­dzi jest pew­nie tyle, ile osób owe pod­ka­sty pro­wa­dzi. Pod­kast: oso­bi­sty pa­mięt­nik; pry­watna ga­zeta, gdzie wer­ba­li­zu­jemy wła­sne my­śli; zbior­czy list z po­dróży; vor­tal po­świę­cony jed­nemu za­gad­nie­niu (bywa, że jest to hobby au­tora) lub może być jesz­cze czymś in­nym. Z tego co ro­zu­miem, twoje py­ta­nie do­ty­czy tylko wer­sji „pa­mięt­nik”, gdzie do­ko­nuje się ob­na­ża­nia du­szy (cza­sem ciała – patrz pod­ka­sty wa­nienne). Za­tem „pa­mięt­nik” – za­pi­sy­wa­nie, czy od­ci­nane ku­po­nów od przeszłości…?

    Na po­czą­tek mały po­wrót do prze­szło­ści. Nie wiem czy pa­mię­tasz, ale pra­wie każdy kie­dyś (je­śli uro­dzi­łeś się mniej wię­cej po mie­dzy ro­kiem 1970-80) miał ze­szyt szcze­ro­ści, taki ze­szyt, zwy­czajny naj­czę­ściej bru­lion, gdzie da­wa­łeś ko­muś się wpi­sać. Pa­mię­tam że były daty, uro­dzin, imie­nin, co lu­bisz, czego nie lu­bisz, kogo ko­chasz, kogo nie­na­wi­dzisz, można było wpi­sać coś ta­jem­ni­czego, może na­wet wła­sne coś bar­dzo szcze­rego, za­giąć na­stępną kartkę, w trój­kąt, skleić i na­pi­sać otwo­rzyć w lipcu 2011. Tak to było. Tak to pa­mię­tam. Taki to był pa­mięt­nik. Taki nasz ar­cha­iczny pod­kast, gdzie każdy coś ko­muś „nada­wał”, bo każdy lu­bił wie­dzieć wię­cej, do­wie­dzieć się cze­goś o kimś innym.

    Mi­nęło 30 kilka lat. Czy coś się zmie­niło? Czy dzie­ciaki, które wtedy la­tały po ko­ry­ta­rzach szkol­nych pro­sząc in­nych „wpisz mi się, wpisz mi się” zo­stali po la­tach pod­ka­ste­rami? Czy stali się eks­hi­bi­cjo­ni­stami, któ­rzy te­raz sami wpi­sują się w życia in­nych, po­przez ich au­dy­cje? Po­nie­kąd tak. Tak myślę.

    I w za­sa­dzie nic się nie zmie­niło od tych 30, 40 lat. Zmie­niło się tylko na­rzę­dzie. Roz­wój tech­no­lo­giczny dał nam inne moż­li­wo­ści: nasz pry­watny in­ter­net, czyli wła­sne strony, pi­sane. Po­tem „naj­now­sza no­wość” czyli Fejs, gdzie każdy może wszystko, bez krę­pa­cji się otwo­rzyć. Po­tem lekko sta­ro­modne pi­sane blogi (czy ktoś to jesz­cze czyta?), na­sze uko­chane pod­ka­sty i vi­de­oka­sty (niech żyje YouTube i ta­kie tam rze­czy!), czy wresz­cie na samy dnie hie­rar­chii sta­tusy na gg czy skype (które poza in­for­ma­cją „nie do­stępny” niosą w prze­wa­ża­ją­cej więk­szo­ści wia­do­mo­ści o psy­chicz­nym sta­nie ich au­tora),. Te­raz każdy może stać się kimś w ro­dzaju ce­le­bryty (jezu, jak ja nie cier­pię tego słowa) – opo­wie­dzieć gło­śno i wy­raź­nie o tym, ja­kie ma tro­ski, jak wi­dzi świat, że wczo­raj wy­lało mu szambo, że na­pi­sał wiersz, ze, że ko­cha się w są­siadce a ko­le­żanka z pracy to ste­reo­ty­powa ‘blondi’. Jed­nak nie tylko o wła­sne pięć mi­nut sławy tu chodzi.

    Prze­źro­czy­stość i brak ogra­ni­czeń dzi­siej­szej kul­tury ob­ser­wo­wany jest od dawna. Warto po­słu­żyć się cie­ka­wym, acz naj­prost­szym z moż­li­wych przy­kła­dem. Każdy z nas na pewno po­dró­żo­wał ko­leją. Prze­dział, dwie trzy obce so­bie osoby. Chwila ci­szy, po­tem pierw­sze dia­logi, nie­śmiałe roz­mowy, z cza­sem roz­mowa sta­wała się luź­niej­sza, bar­dziej otwarta, co cza­sem owo­co­wało na­wet bar­dzo oso­bi­stymi zwie­rze­niami. Tak się dzieje, że łatwiej jest prze­ka­zać coś zu­peł­nie ob­cej oso­bie, niż naj­bliż­szym. Obcy ma dy­stans do na­szego życia, nie skrzyw­dzimy więc go, nie zra­nimy opo­wia­da­jąc na­szą hi­sto­rię. Poza tym obcy nie uczest­ni­czy w na­szym życiu emo­cjo­nal­nie. Mo­żemy mó­wić otwar­cie, bo po­ciąg za­raz sta­nie, wy­sią­dziemy na na­szej sta­cji i praw­do­po­dob­nie ni­gdy już da­nej osoby nie spo­tkamy. Nic nie ry­zy­ku­jemy, mó­wiąc ob­cej oso­bie … o sobie.

    I choć w na­szym pod­ka­sto­wym świe­cie bywa po­dob­nie choć są or­ga­ni­zo­wane spo­tka­nie, zloty i inne formy wi­dzeń pu­blicz­nych, to i tak więk­szość z na­szych spo­wied­ni­ków, ni­gdy nas nie zo­ba­czy, nie do­tknie, nie spo­tka się z nami. Kie­dyś uwa­ża­łem, że kon­takty in­ter­ne­towe są po­wierz­chowne i chwi­lowe, ale czas się zmie­nia, zmie­niają się lu­dzie, i w ja­kimś tam pro­cen­cie lu­dzie mimo wszystko pra­gną wię­cej, czyli chcą się spo­tkać. Po­ga­dać na żywca, wy­mie­nić uścisk dłoni, skon­fron­to­wać miły głos z praw­do­po­dob­nie miłą fa­cjatą pod­ka­stera. Ale jak pi­sa­łem, to wy­jątki. W prze­wa­ża­ją­cej więk­szo­ści na­sze spo­tka­nia trwają tak długo, jak od­wie­dziny da­nej strony, ile czasu je­ste­śmy na sky­pie, póki użyt­kow­nik nie wy­lo­guje się z sieci. Je­śli ktoś nie za­pi­sał ad­resu strony, ad­resu ema­ilo­wego to ni­kła jest szansa, że do­trze do nas ponownie.

    Drugi czyn­nik to cie­ka­wość. Pi­sany blog – w tej naj­ogól­niej­szej for­mie – to słowa wy­stu­kane na kla­wia­tu­rze i wy­świe­tlone na ekra­nie kom­pu­tera. Nie ma tu tem­bru głosu osoby opo­wia­da­ją­cej swoją hi­sto­rię. Nie jest wy­pełni ano­ni­mowy, ale za za­słoną elek­tro­nicz­nych zna­ków ktoś pro­wa­dzi roz­mowę. W pod­ka­ście, choć jest po­dob­nie, można si­lić się na ano­ni­mo­wość, ta­jem­ni­czość, ale już tembr głosu, okre­śle­nie płci, miej­sca skąd na­daje, na­wet wieku nie jest pro­ble­mem. Mimo wszystko wciąż jest to spo­sób by łatwo i wciąż ta­jem­ni­czo opo­wie­dzieć o in­tym­nych spra­wach i róż­nych historiach.

    I tak to jest, że trans­pa­rentna kul­tura po­pu­larna, prze­sy­cona plot­kami i wy­cin­kami z życia in­nych staje się po­mału normą. Trans­pa­rent­ność cu­dzego życia wy­zna­cza taką modę: ujaw­nia­nia wszel­kich se­kre­tów, czy­nie­nia na­szego życia na wskroś prze­zro­czy­stym. I jest to ohydne, wręcz bul­wer­su­jące, że bar­dzo czę­sto lu­dzie żyją życiem in­nych. Kasa rzą­dzi. Kogo nie ma w tv, w ga­ze­tach, na FB, tego nie ma na świe­cie. Trzeba się sprze­da­wać, trzeba być, by być. Trzeba po­ka­zać ciało, by o to­bie mó­wili, żeby tylko coś się działo. Ko­lo­rowe ga­zety, bzdurne pro­gramy w TV, i mi­lion in­nych form prze­kazu, każ­dego dnia za­le­wają nas zu­peł­nie nie­po­trzeb­nymi in­for­ma­cjami o zu­pełne nie­po­trzeb­nych światu osobach.

    Mam jed­nak wra­że­nie, że nasz pod­ka­sting jest inny. Tu nie ma pop papki. Tu nie ma pie­nię­dzy. Tu nie ma by­cia lep­szym czy gor­szym. Czy za­tem jest to ide­alna forma by­cia eks­hi­bi­cjo­ni­stą? Hmmm, może… Py­ta­łaś dla­czego? Nie umiem ci po­wie­dzieć wprost, ale wiem, że każdy z nas robi to bo chce, bo lubi i po pro­stu bo czuję, że może ko­goś sobą i swoją hi­sto­ria zainteresować.

  • SIEDEM ZASAD PODCASTERA

    AUTHOR: // CATEGORY: Blog

    No Comments

    Mam na imię Fi­lip i je­stem pod­ca­ste­rem. Tak od pra­wie 6 lat się przed­sta­wiam. I tyle. Wię­cej o mnie tu­taj się nie do­wie­cie, bo nie będę pi­sał o so­bie (tego i tak ma­cie po dziurki w no­sie gdzieś in­dziej i tego ca­łego beł­kotu o kró­lach, o by­ciu naj­lep­szym). Będę za to so­bie gło­śno my­ślał na około pod­ka­stowe różne tematy.

    Za­tem z wielką nie­ukry­waną ra­do­ścią i na­dzieją pod­łą­czam się do pro­jektu, tym ra­zem pi­sa­nego, który bę­dzie trak­to­wał wła­śnie o pod­ka­stach. A że u mnie (pra­wie) wszystko musi być jak w nie­miec­kim czołgu, to na po­czą­tek naj­waż­niej­sze: sie­dem za­sad do­brego pod­ka­sto­wa­nia, w ko­lej­no­ści wcale nie przy­pad­ko­wej.

    Re­gu­lar­ność – bo to wg mnie wiąże „klienta ze sprze­dawcą”. Na za­wsze. Na do­bre… i już.
    Au­ten­tycz­ność – nie ko­piuj (Mar­tina), bądź inny, na­wet je­śli cię nie ro­zu­mieją. Rób swoje.
    Umie­jęt­ność wy­sła­wia­nia się – Po­myśl za­nim coś po­wiesz, ale i sta­raj się uży­wać pra­wi­dłową „ortografię”.
    In­te­rak­tyw­ność – sta­raj się za­chę­cić słu­cha­czy do ko­men­to­wa­nia, do dzie­le­nia się opi­niami, ale mo­żesz też za­chę­cać do od­wie­dzin miejsc, w któ­rych by­łeś, bądź or­ga­ni­zo­wać kon­kursy. Tu spek­trum jest szerokie.
    Roz­po­zna­wal­ność – choć pod­cast to hobby, ale stwórz markę, ja­kość, coś co cię wy­różni w tłu­mie nadawaczy.
    Wia­ry­god­ność – ściem­niać można jak au­tor tu pi­szący, ale warto co ja­kiś czas prze­pla­tać od­cin­kami praw­dzi­wymi, mó­wić szcze­rze, na­wet otwo­rzyć się do słu­cha­cza. To może po­wo­do­wać pew­nego ro­dzaju więź z odbiorcą.
    Do­bra or­ga­ni­za­cja – mó­wić jest łatwo, ale za­in­te­re­so­wać słu­cha­cza jest co­raz trud­niej. Za­tem ra­dzę przy­go­to­wać się do od­cinka. Na­wet su­che punkty, kilka słów, wy­kres, plan bar­dzo po­może. Oczy­wi­ście można iść na żywioł, je­śli ktoś „ma ga­dane”, ale mimo to naj­prost­szy plan pod­ka­stu jesz­cze ni­komu nie zaszkodził.

    I tyle. Mo­żesz się do tych re­guł dość luźno sto­so­wać. Te sie­dem punk­tów sta­no­wią ka­nony „pod­ka­sto­wych za­cho­wań na­gry­wa­cza”. Ale wia­domo – re­guły i na­kazy – cza­sem je się omija, dla­tego bez nich też bę­dziesz świet­nymi pod­ka­ste­rem, bo nie ważne ja­kimi dro­gami cho­dzisz, ma spra­wiać to­bie to przy­jem­ność a je­śli ktoś inny wy­razi aplauz lub za­ak­cep­to­wa­nie, to już bę­dzie przepięknie.

    Ale pa­trząc na to z dru­giej strony, spójrz so­bie w oczy (uży­wa­jąc lu­stra), i za­sta­nów się po na­gra­niu, od­słu­cha­niu, edy­cji, czy mo­żesz w swoim pro­jek­cie przy­znać się do za­sto­so­wa­nia, na­wet mi­mo­wol­nie któ­re­goś z punktów?

    Tego nie da się uniknąć…

    eFDe