BLOG ARCHIVES

  • WIZYTA U PSYCHOLOGA

    AUTHOR: // CATEGORY: Blog

    No Comments

    Jeden z na­szych pi­szą­cych re­dak­to­rów, który także pro­wa­dzi swój pod­cast, otrzy­mał list od słu­chaczki. Przy­toczmy za­tem na po­czą­tek jego kawałek.

    Wi­taj, słu­cham cię od dawna, ale ostat­nio na­szło mnie py­ta­nie – dla­czego? Pod­kast – cie­kawy pro­jekt, cie­kawy po­mysł. Co tobą kie­ruje, że ga­dasz do mi­kro­fonu? Czy to jest ta nie­po­ko­jąca elek­tro­niczna sa­mot­ność, ten nie­wi­dzialny tłum po­ten­cjal­nych fa­nów, któ­rych pró­bu­jesz wcią­gnąć w swoją grę? A może jest to syn­drom chiń­skiej pralni? Oni piorą na­sze brudy, a my ich. I to ko­chamy. A może twoje ga­da­nie to ta­kie spo­tka­nie u psy­cho­ana­li­tyka. Ty mó­wisz, on słu­cha – i jest ci le­piej. Co? Co w tym jest cie­ka­wego, że lu­dzie chcą żyć życiem in­nych, wie­dzieć o to­bie co ty­dzień, co­raz wię­cej?
    Re­to­ryczne py­ta­nia – nie mu­sisz odpowiadać. 🙂

    Od­po­wiedź. Nie mu­szę, ale spróbuje…

    Jesteś tutaj: Strona główna
    Wizyta u psychologa
    | Filip on 5 lipca 2011 | Felietony

    Jeden z na­szych pi­szą­cych re­dak­to­rów, który także pro­wa­dzi swój pod­kast, otrzy­mał list od słu­chaczki. Przy­toczmy za­tem na po­czą­tek jego kawałek.

    Wi­taj, słu­cham cię od dawna, ale ostat­nio na­szło mnie py­ta­nie – dla­czego? Pod­kast – cie­kawy pro­jekt, cie­kawy po­mysł. Co tobą kie­ruje, że ga­dasz do mi­kro­fonu? Czy to jest ta nie­po­ko­jąca elek­tro­niczna sa­mot­ność, ten nie­wi­dzialny tłum po­ten­cjal­nych fa­nów, któ­rych pró­bu­jesz wcią­gnąć w swoją grę? A może jest to syn­drom chiń­skiej pralni? Oni piorą na­sze brudy, a my ich. I to ko­chamy. A może twoje ga­da­nie to ta­kie spo­tka­nie u psy­cho­ana­li­tyka. Ty mó­wisz, on słu­cha – i jest ci le­piej. Co? Co w tym jest cie­ka­wego, że lu­dzie chcą żyć życiem in­nych, wie­dzieć o to­bie co ty­dzień, co­raz wię­cej?
    Re­to­ryczne py­ta­nia – nie mu­sisz odpowiadać. 🙂

    Od­po­wiedź. Nie mu­szę, ale spróbuje…

    Wizyta u psychologa

    Jest nas nie­wielu, może 50-70 osób, które przy­zwy­cza­iły nas do mó­wie­nia o so­bie. Jest nas nie­wielu, ale to nie prze­szka­dza. Ale co tę grupkę, cał­ko­wi­cie so­bie ob­cych osób zmo­ty­wo­wało do pro­wa­dze­nia pod­ka­stu? Od­po­wie­dzi jest pew­nie tyle, ile osób owe pod­ka­sty pro­wa­dzi. Pod­kast: oso­bi­sty pa­mięt­nik; pry­watna ga­zeta, gdzie wer­ba­li­zu­jemy wła­sne my­śli; zbior­czy list z po­dróży; vor­tal po­świę­cony jed­nemu za­gad­nie­niu (bywa, że jest to hobby au­tora) lub może być jesz­cze czymś in­nym. Z tego co ro­zu­miem, twoje py­ta­nie do­ty­czy tylko wer­sji „pa­mięt­nik”, gdzie do­ko­nuje się ob­na­ża­nia du­szy (cza­sem ciała – patrz pod­ka­sty wa­nienne). Za­tem „pa­mięt­nik” – za­pi­sy­wa­nie, czy od­ci­nane ku­po­nów od przeszłości…?

    Na po­czą­tek mały po­wrót do prze­szło­ści. Nie wiem czy pa­mię­tasz, ale pra­wie każdy kie­dyś (je­śli uro­dzi­łeś się mniej wię­cej po mie­dzy ro­kiem 1970-80) miał ze­szyt szcze­ro­ści, taki ze­szyt, zwy­czajny naj­czę­ściej bru­lion, gdzie da­wa­łeś ko­muś się wpi­sać. Pa­mię­tam że były daty, uro­dzin, imie­nin, co lu­bisz, czego nie lu­bisz, kogo ko­chasz, kogo nie­na­wi­dzisz, można było wpi­sać coś ta­jem­ni­czego, może na­wet wła­sne coś bar­dzo szcze­rego, za­giąć na­stępną kartkę, w trój­kąt, skleić i na­pi­sać otwo­rzyć w lipcu 2011. Tak to było. Tak to pa­mię­tam. Taki to był pa­mięt­nik. Taki nasz ar­cha­iczny pod­kast, gdzie każdy coś ko­muś „nada­wał”, bo każdy lu­bił wie­dzieć wię­cej, do­wie­dzieć się cze­goś o kimś innym.

    Mi­nęło 30 kilka lat. Czy coś się zmie­niło? Czy dzie­ciaki, które wtedy la­tały po ko­ry­ta­rzach szkol­nych pro­sząc in­nych „wpisz mi się, wpisz mi się” zo­stali po la­tach pod­ka­ste­rami? Czy stali się eks­hi­bi­cjo­ni­stami, któ­rzy te­raz sami wpi­sują się w życia in­nych, po­przez ich au­dy­cje? Po­nie­kąd tak. Tak myślę.

    I w za­sa­dzie nic się nie zmie­niło od tych 30, 40 lat. Zmie­niło się tylko na­rzę­dzie. Roz­wój tech­no­lo­giczny dał nam inne moż­li­wo­ści: nasz pry­watny in­ter­net, czyli wła­sne strony, pi­sane. Po­tem „naj­now­sza no­wość” czyli Fejs, gdzie każdy może wszystko, bez krę­pa­cji się otwo­rzyć. Po­tem lekko sta­ro­modne pi­sane blogi (czy ktoś to jesz­cze czyta?), na­sze uko­chane pod­ka­sty i vi­de­oka­sty (niech żyje YouTube i ta­kie tam rze­czy!), czy wresz­cie na samy dnie hie­rar­chii sta­tusy na gg czy skype (które poza in­for­ma­cją „nie do­stępny” niosą w prze­wa­ża­ją­cej więk­szo­ści wia­do­mo­ści o psy­chicz­nym sta­nie ich au­tora),. Te­raz każdy może stać się kimś w ro­dzaju ce­le­bryty (jezu, jak ja nie cier­pię tego słowa) – opo­wie­dzieć gło­śno i wy­raź­nie o tym, ja­kie ma tro­ski, jak wi­dzi świat, że wczo­raj wy­lało mu szambo, że na­pi­sał wiersz, ze, że ko­cha się w są­siadce a ko­le­żanka z pracy to ste­reo­ty­powa ‘blondi’. Jed­nak nie tylko o wła­sne pięć mi­nut sławy tu chodzi.

    Prze­źro­czy­stość i brak ogra­ni­czeń dzi­siej­szej kul­tury ob­ser­wo­wany jest od dawna. Warto po­słu­żyć się cie­ka­wym, acz naj­prost­szym z moż­li­wych przy­kła­dem. Każdy z nas na pewno po­dró­żo­wał ko­leją. Prze­dział, dwie trzy obce so­bie osoby. Chwila ci­szy, po­tem pierw­sze dia­logi, nie­śmiałe roz­mowy, z cza­sem roz­mowa sta­wała się luź­niej­sza, bar­dziej otwarta, co cza­sem owo­co­wało na­wet bar­dzo oso­bi­stymi zwie­rze­niami. Tak się dzieje, że łatwiej jest prze­ka­zać coś zu­peł­nie ob­cej oso­bie, niż naj­bliż­szym. Obcy ma dy­stans do na­szego życia, nie skrzyw­dzimy więc go, nie zra­nimy opo­wia­da­jąc na­szą hi­sto­rię. Poza tym obcy nie uczest­ni­czy w na­szym życiu emo­cjo­nal­nie. Mo­żemy mó­wić otwar­cie, bo po­ciąg za­raz sta­nie, wy­sią­dziemy na na­szej sta­cji i praw­do­po­dob­nie ni­gdy już da­nej osoby nie spo­tkamy. Nic nie ry­zy­ku­jemy, mó­wiąc ob­cej oso­bie … o sobie.

    I choć w na­szym pod­ka­sto­wym świe­cie bywa po­dob­nie choć są or­ga­ni­zo­wane spo­tka­nie, zloty i inne formy wi­dzeń pu­blicz­nych, to i tak więk­szość z na­szych spo­wied­ni­ków, ni­gdy nas nie zo­ba­czy, nie do­tknie, nie spo­tka się z nami. Kie­dyś uwa­ża­łem, że kon­takty in­ter­ne­towe są po­wierz­chowne i chwi­lowe, ale czas się zmie­nia, zmie­niają się lu­dzie, i w ja­kimś tam pro­cen­cie lu­dzie mimo wszystko pra­gną wię­cej, czyli chcą się spo­tkać. Po­ga­dać na żywca, wy­mie­nić uścisk dłoni, skon­fron­to­wać miły głos z praw­do­po­dob­nie miłą fa­cjatą pod­ka­stera. Ale jak pi­sa­łem, to wy­jątki. W prze­wa­ża­ją­cej więk­szo­ści na­sze spo­tka­nia trwają tak długo, jak od­wie­dziny da­nej strony, ile czasu je­ste­śmy na sky­pie, póki użyt­kow­nik nie wy­lo­guje się z sieci. Je­śli ktoś nie za­pi­sał ad­resu strony, ad­resu ema­ilo­wego to ni­kła jest szansa, że do­trze do nas ponownie.

    Drugi czyn­nik to cie­ka­wość. Pi­sany blog – w tej naj­ogól­niej­szej for­mie – to słowa wy­stu­kane na kla­wia­tu­rze i wy­świe­tlone na ekra­nie kom­pu­tera. Nie ma tu tem­bru głosu osoby opo­wia­da­ją­cej swoją hi­sto­rię. Nie jest wy­pełni ano­ni­mowy, ale za za­słoną elek­tro­nicz­nych zna­ków ktoś pro­wa­dzi roz­mowę. W pod­ka­ście, choć jest po­dob­nie, można si­lić się na ano­ni­mo­wość, ta­jem­ni­czość, ale już tembr głosu, okre­śle­nie płci, miej­sca skąd na­daje, na­wet wieku nie jest pro­ble­mem. Mimo wszystko wciąż jest to spo­sób by łatwo i wciąż ta­jem­ni­czo opo­wie­dzieć o in­tym­nych spra­wach i róż­nych historiach.

    I tak to jest, że trans­pa­rentna kul­tura po­pu­larna, prze­sy­cona plot­kami i wy­cin­kami z życia in­nych staje się po­mału normą. Trans­pa­rent­ność cu­dzego życia wy­zna­cza taką modę: ujaw­nia­nia wszel­kich se­kre­tów, czy­nie­nia na­szego życia na wskroś prze­zro­czy­stym. I jest to ohydne, wręcz bul­wer­su­jące, że bar­dzo czę­sto lu­dzie żyją życiem in­nych. Kasa rzą­dzi. Kogo nie ma w tv, w ga­ze­tach, na FB, tego nie ma na świe­cie. Trzeba się sprze­da­wać, trzeba być, by być. Trzeba po­ka­zać ciało, by o to­bie mó­wili, żeby tylko coś się działo. Ko­lo­rowe ga­zety, bzdurne pro­gramy w TV, i mi­lion in­nych form prze­kazu, każ­dego dnia za­le­wają nas zu­peł­nie nie­po­trzeb­nymi in­for­ma­cjami o zu­pełne nie­po­trzeb­nych światu osobach.

    Mam jed­nak wra­że­nie, że nasz pod­ka­sting jest inny. Tu nie ma pop papki. Tu nie ma pie­nię­dzy. Tu nie ma by­cia lep­szym czy gor­szym. Czy za­tem jest to ide­alna forma by­cia eks­hi­bi­cjo­ni­stą? Hmmm, może… Py­ta­łaś dla­czego? Nie umiem ci po­wie­dzieć wprost, ale wiem, że każdy z nas robi to bo chce, bo lubi i po pro­stu bo czuję, że może ko­goś sobą i swoją hi­sto­ria zainteresować.